Z Tiomanu przez Mersing, Melake do Kuala Lumpur… Mamsia troche pogubial sie w miescie (niestety to dosc czeste) i biegiem dotarlysmy na przystanek autobusowy (autobus i tak byl spozniony-ale tego nigdy nie przewidzisz). Sara po tym maratonie byla czerwona jak buraczekSzczesliwie dotarlysmy do Melaki i o ranyyyy na ulicy dyskoteka, a wlasciwie co kawalek dyskoteka goni nastepna… Przekolorowe, fluorescencyjne pojazdy, cale oklejone sztucznymi kwiatami, swiatelkami i dosc badziewnymi blyskotkami, a co jeden z glosniejsza dyskotekowa muzyka! Cieszyly sie tak wielkim powodzeniem, ze po kilkunastu minutach czekania i tloczenia sie miedzy turystami - spasowalysmy! Niestety zdjec niewiele, gdyz reportaz odlozony na nastepny dzien - nie doszedl do skutkuPo ciezkiej nocy w hostelu, pogryzione przez stado pewnych robaczkow- ucieklysmy pierwszym mozliwym autobusem do Kuala Lumpur!
Niedlugo opuszczamy Perhentiany – najcudowniejsze jak dotychczas (wg Mnie) miejsce w Malezji, natomiast na blogu dopiero wyjezdzamy z wyspy Tioman!Czekajac na lodz mialysmy okazje zobaczyc dostawe swiezych ryb do naszej ulubionej restauracji u Mawara. Wszystko odbylo sie szybko, sprawnie, bez zbednych “procedur czystosci” – ciekawe jakby zapatrywal sie na to nasz polski sanepid ?!?
show 1 komentarz
Jeszcze kilka fajnych wspomnien z TiomanChoc bylo to juz tydzien temu, ojjj to poslizg z aktualizacja na blogu to My mamy!
no komentarze/-y
no komentarze/-y