Na Tioman jadalysmy w fantastycznej, taniej restauracyjce u Mawara. Delektowalysmy sie zarowno francuskimi tostami z miodem (ulubione sniadanie Sary) jak i kalamarami pod kazda postacia -mniam. Byla tam polka z ksiazkami, ktore mozna bylo wypozyczyc, zazwyczaj anglojezyczne pozycje, ale tez niemieckie i francuskie. Przygladam sie pewnego dnia co tez tam maja i patrze a tu ksiazka w jezyku polskim ‘Pielgrzym’ P.Coelho! Otwieram na pierwszej lepszej stronie i czytam i … ucze sie tak podrozowac…:
‘(…) Bardzo czesto, gdy ktos probuje pokazac, co jest dobre, pokazac ze zycie jest hojne, inni odrzucaja te wizje, jakby ich oczom ukazal sie demon. Nikt nie lubi oczekiwac od zycia zbyt wiele, a to w obawie przed porazka. Lecz ten, kto pragnie toczyc Dobra Walke, musi patrzec na swiat jak na nieprzebrana skarbince, ktora czeka by ktos ja odnalazl i zdobyl (…)
(…) Osmieliles sie marzyc i czynisz , co w Twojej mocy, aby przemienic marzenia w rzeczywistosc (…)
show hide 1 komentarz